Na miotle z recenzją
Na miotle z recenzją | Retrokwariat

Miotła z recenzją: Magnetyzm prowincji

17 sierpnia 2016

Pani Stevens weszła do spiżarni i natychmiast ogarnął ją słodki i kojący zapach jabłek, które suszyły się na drewnianych półkach. Zapaliła światło i z przyjemnością spojrzała na całą tę jesienną obfitość: słoiki błyszczącej czerwonej papryki, zielonej fasolki i żółtej cukinii, obok konfitury wiśniowe połyskujące głębokim, tajemniczym
karmazynem, z boku zaś porządnie związane warkocze czosnku i wianuszki suszonych grzybów. A dzisiaj będzie zupa z dyni, tak. Kiedy robi się chłodno, zaczyna porządnie wiać i czuć, że zbliża się listopad, wszyscy lubią sobie wypić
kubek gorącej zupy dyniowej z odrobiną curry, pani Stevens dobrze to wiedziała. Nucąc pod nosem, podeszła do beczki, w której przechowywano wielkie dynie o twardej skórce. Nie miała za grosz słuchu, ale nikt nie wymaga tego od kucharki, a zwłaszcza od dobrej kucharki. Pani Stevens oparła się mocno bokiem o beczkę i przechyliła, próbując dosięgnąć dyni, gdyż niski wzrost i tusza nie pozwalały jej po prostu pochylić się nad beczką. Gdzież one są… Kucharka sapnęła i naparła mocniej na beczkę, aż w końcu udało jej się musnąć twardą i chłodną powierzchnię dyni. Przechyliła się jeszcze bardziej, a wtedy jej palce nieoczekiwanie trafiły na coś miękkiego. Jak to nieznośne kocisko się tu dostało? Wszędzie go pełno, łobuza jednego… Potem kucharka namacała ucho i nos, a jej palce obkleiła ohydna lepkość. Rozległ się mrożący krew w żyłach wrzask. Tym razem to nie był kot.

Sasza Hady, Morderstwo na mokradłach

Mała, niepozorna wioska w Wielkiej Brytanii, zdradliwe mokradła i londyński detektyw na tropie tajemniczej zbrodni. Brzmi znajomo? Nic bardziej mylnego. Choć Sasza Hady nawiązuje do tradycji królowej kryminału, jej powieść jest jedyna w swoim rodzaju.

Życie mieszkańców Little Fenn zostaje wywrócone do góry nogami, gdy w spiżarni państwa Bradbury – zamiast soczystej dyni – kucharka znajduje… głowę. Zagadkowe morderstwo spędza sen z powiek lokalnym funkcjonariuszom, dlatego też zdeterminowana madame Helen postanawia wezwać na pomoc słynnego brytyjskiego detektywa, Alfreda Bendelina.

Niestety, pani Bradbury nie zdaje sobie sprawy z tego, że niezawodny śledczy jest jedynie wytworem wyobraźni poczytnego pisarza, Ruperta Marleya. Głucha na wszelkie wyjaśnienia, upiera się, by ściągnąć do miasteczka Bogu ducha winnego młodszego aspiranta policji – przyjaciela kreatywnego literata.

Od tej pory Nicolas Jones musi stanąć na wysokości zadania i wcielić się w postać detektywa. Zwłaszcza, że stawką w grze jest nie tylko schwytanie mordercy, ale i serce pięknej niewiasty.

Magnetyzm prowincji
Magnetyzm prowincji

Zdawałoby się, że historia z Little Fenn nie różni się w żaden sposób od dziesiątek poprzednich, osadzonych w podobnych realiach. Ot, kolejny detektyw, który wyrusza na wieś, by przy pomocy wrodzonego sprytu i niezastąpionych szarych komórek rozwikłać sprawę, z którą nie może sobie poradzić miejscowa policja.

Uniwersalna fabuła przywodzi na myśl zarówno niezliczone przygody Herculesa Poirot i zażywnej panny Marple, jak i „Psa Baskerville’ów” Arthura Conan Doyle’a. A jednak już od początku odbiorca może liczyć na parę niespodzianek.

Sasza Hady zarysowała swoich bohaterów z niezwykłą precyzją. Wykreowana przez pisarkę angielska prowincja to prawdziwy kalejdoskop ludzkich charakterów. Czytelnik spotka tu przebiegłego sklepikarza, osobliwego mieszkańca mokradeł, wytrawną kolekcjonerkę cudzych sekretów czy też lokalną jędzę, słowem – całą plejadę fascynujących postaci, jakich nie może zabraknąć w dobrym kryminale. Oczywiście, każdy z bohaterów skrywa pewną tajemnicę, którą musi wyjawić nieszczęsny quasi-detektyw wraz ze swoim pomocnikiem.

Magnetyzm prowincji
Magnetyzm prowincji

Przybysze z Londynu zasługują na szczególną uwagę. W niczym nie przypominają oni klasycznych literackich duetów. Nickowi daleko do słynnych brytyjskich geniuszy śledztwa, natomiast Rupert bardziej przypomina serialowego bawidamka Richarda Castle, niż powściągliwego doktora Watsona.

Niemniej, to niecodzienne połączenie sprawia, że bohaterowie wnoszą do powieści powiew świeżości oraz sporą dawkę dobrego humoru. Ich przygody i, zdawałoby się, nieudolne próby wykrycia mordercy, śledzi się z zapartym tchem i aż żal przewracać kolejną stronę, by nie dotrzeć do rozwiązania zbyt szybko.

„Morderstwo na mokradłach” okazało się przyjemną odmianą po dynamicznych, brutalnych kryminałach, jakie serwują nam dzisiejsi autorzy. Nietuzinkowi bohaterowie, mnóstwo żartów sytuacyjnych, a do tego ironiczna, barwna narracja Saszy Hady – wszystko to sprawia, że znana historia rozwija się w absolutnie niespodziewanym kierunku. A nawiązania do tradycji światowego kryminału nie drażnią, a pozwalają na nowo odkryć tak bliski sercu czytelnika klimat klasycznych powieści.

————————————————

magnetyzm prowincji
Morderstwo na mokradłach: magnetyzm prowincji

Tytuł: Morderstwo na mokradłach

Autor: Sasza Hady

Wydawnictwo: Oficynka

Seria: ABC

Rok wydania: 2012

Liczba stron: 382

Cena detaliczna: 35zł