Wśród autorów powieści detektywistycznych do dziś króluje niezastąpiony duet – najsłynniejszy doktor-literat, sir Arthur Conan Doyle i pierwsza dama brytyjskiego kryminału – Agatha Christie. To właśnie oni wykreowali postacie, które podbiły zarówno serca czytelników jak i światowy rynek wydawniczy. Jednak czy słynni detektywi-gentlemani przetrwaliby starcie z największymi asami rosyjskich retro-stories?
Nazwiska Sherlocka Holmesa i jego kolegi po fachu, Herculesa Poirot na stałe zapisały się w historii literatury, a opowieści z ich udziałem nie tracą na atrakcyjności nawet ponad sto lat później. Powstają seriale, produkcje kinowe i telewizyjne, sporym zainteresowaniem cieszą się również gry komputerowe.
Jednak największe odzwierciedlenie tej niesłabnącej fascynacji klasykami gatunku można zaobserwować w utworach prozatorskich różnych epok – począwszy od przełomu XIX i XX wieku, kiedy to zaczęły powstawać pierwsze opowiadania wzorowane na przygodach londyńskiego detektywa i jego wiernego druha Watsona – aż po najnowszą literaturę popularną. Powstaje pytanie, jakie atrybuty – nawyki, możliwości intelektualne czy też aparycja – czynią z bohaterów Conan Doyle’a i Christie ikony współczesnej kultury masowej?
Prototypem Sherlocka Holmesa miał być doktor Joseph Bell – kolega Conan Doyle’a, z którym pisarz pracował w Edynburskim Szpitalu Królewskim. Mężczyzna potrafił podobno bezbłędnie ocenić charakter człowieka na podstawie jego drobnych zachowań. Umiejętności te, jak i wiele innych, posiada również detektyw.
Podczas pierwszego spotkania z Holmesem – w powieści Studium w szkarłacie – doktor Watson opisuje swojego przyszłego współlokatora jako mężczyznę, który „już swoim wyglądem musiał przyciągnąć uwagę przypadkowego nawet obserwatora. Wysoki ponad sześć stóp, wydawał się jeszcze wyższy przez swą niezwykłą chudość. Spojrzenie, ostre i przenikliwe, zmieniało się tylko w okresie wspomnianych napadów apatii. Cienki orli nos nadawał jego twarzy wyraz czujny i stanowczy. Podbródek miał wystający i kwadratowy, typowy dla ludzi o mocnym charakterze”1.
Do tego mocno subiektywnego opisu należy dodać jeszcze niespotykaną wszechstronność i rozmaite talenty, które Holmes wykorzystuje w karierze prywatnego detektywa. Co ciekawe, prowadząc dochodzenia w sprawach, które zlecają mu klienci, postępuje zgodnie nie tyle z literą prawa, co z własnymi zasadami moralnymi. Dlatego też niejednokrotnie pozwala uniknąć kary przestępcom, których zbrodnie – w jego opinii – zostały popełnione z właściwych pobudek.
Holmes to rodowity mieszkaniec wiktoriańskiej Anglii, londyńczyk, który doskonale zna swoje miasto i opuszcza je tylko w skrajnych wypadkach. Wiele spraw potrafi rozwiązać nie wychodząc nawet z salonu miss Hudson. Kładzie się wtedy na kanapie lub siada w fotelu, zapala ulubioną fajkę i pogrąża się w długich, zazwyczaj owocnych, rozmyślaniach.
Oprócz zamiłowania do dobrego tytoniu detektyw ma też dużo innych niezmiennych zwyczajów. Nie można go nazwać roztrzepanym, jednak trzeba przyznać, że ma nieco lekceważący stosunek do porządku w pokoju i niezbyt troszczy się o jego wyposażenie – na przykład prowadzi ryzykowne eksperymenty chemiczne czy trenuje strzelanie do portretu królowej Wiktorii. Wszystkie te czynności nie są jednak pustą rozrywką, a pozwalają jego umysłowi skoncentrować się na poważniejszych kwestiach.
Ważną rolę w kreacji bohatera pełnią też charakterystyczne rekwizyty. Poza wspomnianą fajką i legendarnym kaszkietem najsłynniejszy śledczy na świecie posiada również cały wachlarz przeróżnej broni. Najczęściej w opowiadaniach pojawiają się: rewolwer, szpada i pejcz. Ponadto Holmes jest też świetnym bokserem, a gdy i to nie pomaga – zawsze można obezwładnić przeciwnika laską, którą prawdziwy detektyw-dżentelmen zawsze ma przy sobie. Aż dziw, że znaleźli się oponenci, którzy odważyli się stanąć mu na drodze.
Zdecydowanie mniej asów w rękawie ma cudaczny Belg – największy sukces literacki madame Christie. Cała postać detektywa zdaje się być jedną wielką karykaturą:
Poirot był drobny, niski i miał bardzo dziwaczną powierzchowność. Niewiele wyższy niż pięć stóp i cztery cale, nosił się z niepospolitą godnością. Jajowatą głowę przechylał na bok i nosił długie, sztywno sterczące wąsy w iście wojskowym stylu2.
Dodatkowo, efektu groteski nadaje bohaterowi sama semantyka imienia. Ta egzotyczna powierzchowność sprawdza się jednak w stu procentach i wyróżnia pana Poirot spośród typowego angielskiego otoczenia. W niczym nie przypomina on zwyczajnych śledczych. Wręcz przeciwnie – Hercules to swoisty cudotwórca, magik, zdolny rozwikłać każdą zagadkę. A obce pochodzenie pozwala mu spojrzeć z dystansem na angielską rzeczywistość, obserwować ją z perspektywy osoby postronnej, „człowieka z zewnątrz”.
Jednak za największą zaletę Herculesa należałoby uznać nieszablonowy sposób myślenia. Bohater potrafi stosować zupełnie nietuzinkowe paralele i analogie. W odnalezieniu zabójcy mogą mu pomóc czyjeś skojarzenia i wrażenia, a czasami i wspomnienia z dzieciństwa. Przy tym cechuje go również pewien szczególny ekscentryzm, który tak bardzo cenią czytelnicy.
Trzeba przyznać, że świat pokochał tych dwóch zadziwiających gentlemanów w ekspresowym tempie. Zarówno pisarze brytyjscy jak i zagraniczni do dziś oddają im swoisty hołd. Tendencja ta jest również widoczna w twórczości autorów rosyjskich.
W czasie, kiedy Conan-Doyle tworzył pierwsze szkice swoich opowiadań, w dziewiętnastowiecznym Petersburgu pojawił się pewien „bardzo przyzwoicie ubrany, malutki, grubiutki starszy jegomość o gładko wygolonej twarzy”3. W ten sposób ówczesny pisarz Aleksander Ławrow scharakteryzował jednego z pierwszych rosyjskich detektywów – Metodego Kobyłkina. Nie dajcie się jednak zwieść opisowi, Kobyłkin to mistrz w swoim fachu.
Detektyw przypomina nieco Herculesa Poirot. Jest to pełen galanterii, elegancki starszy pan, który z pozoru wydaje się być zupełnie niegroźny, a nawet dość naiwny. I chociaż postronni obserwatorzy uznają go za dziwaka, to jednak ci, którzy go znają, traktują go z wielkim szacunkiem. Wiedzą bowiem do czego jest zdolny:
Do wybryków Kobyłkina, czasami nawet dość grubiańskich, do jego swoistej maniery wypowiedzi wszyscy już dawno przywykli i przestali się obrażać. Każdy, kto znał Metodego Kiryłowicza, wiedział doskonale, że w czasie, gdy język detektywa kpi, błaznuje, a nawet plecie bez sensu, jego umysł burzliwie pracuje i, zdawałoby się, niedorzeczne dziwactwa i paplanina, pomagają tej pracy stworzyć z nieistotnych elementów sensowną całość4.
Potęga Kobyłkina, podobnie jak w przypadku bohatera Agaty Christie, nie tkwi w mięśniach, a w „szarych komórkach”, czyli nieprzeciętnym umyśle. Metody Kiryłowicz nie uczestniczy w dynamicznych pościgach ani strzelaninach z rewolwerów. Szuka natomiast nici przewodniej i po niej dociera do kłębka. To prawdziwy detektyw-dżentelmen i właśnie tym zaskarbił sobie sympatię czytelników. Co ciekawe, tacy bohaterowie mają swoich zwolenników również dziś.
Na tle tych dość statecznych starszych panów zupełnie nietypowo rysuje się postać Fandorina – ukochanego protagonisty Borysa Akunina.
Bohater na każdym kroku udowadnia, że geniusz to nie wszystko. Erast Pietrowicz jest prawdziwym Jamesem Bondem, którego nic nie jest w stanie powstrzymać od pojmania sprawcy – ani żadne bójki, ani upadek do sekretnego włazu w Kochanku śmierci, ani nawet pojedynek ze „snajperem” doktorem Linde w Koronacji.
Ta niezwykła zdolność Fandorina wzbudza powszechne zainteresowanie. Klasyczni śledczy rzadko bowiem znajdują się w sytuacji wymagającej demonstracji kunsztu w celowaniu z broni palnej czy też w walkach wschodnich. Natomiast rosyjski detektyw musi to robić niemal na każdym kroku. Trudno sobie wyobrazić na jego miejscu Herculesa Poirot, a tym bardziej pannę Marple. A biedny Erast zmuszony jest do takich czynności niemalże każdego dnia.
Co ciekawe, na te nietypowe umiejętności i szczególne powodzenie Fandorina zwracają uwagę nawet jego literaccy towarzysze. W Azazelu hrabia Zurow charakteryzuje bohatera w następujący sposób:
Strzelać się z takim nie można, bo zabije. Do stolika lepiej nie siadać, bo cię ogra, choćbyś nie wiem jak karty filował. Aureolę u ciebie zobaczyłem, kiedyś mnie orżnął na czysto, a potem zmusił do ciągnięcia losów na śmierć i życie. Takich jak ty spotyka się rzadko5.
Erast Pietrowicz zwycięża we wszystkich grach umysłowych, włączając w to szachy, o których praktycznie nie ma pojęcia. Niepowodzenie detektywa w jakiejkolwiek grze to pewna oznaka, iż przeciwnik dopuścił się jakiegoś oszustwa, jak to miało miejsce w Walecie pikowym.
Do tych nietypowych dla klasycznego detektywa cech trzeba jeszcze dodać tak niezrozumiałe dla Holmesa czy Poirota zamiłowanie do podróży. Fandorin zdaje się być wszechobecny. Spotykamy go i za granicą, i na wojnie rosyjsko-tureckiej, i na koronacji rosyjskiego imperatora, to znów na wojnie rosyjsko-japońskiej. Słowem, wszędzie.
Jednak błyskotliwość i szczęście opuszczają czasem nawet wszechmocnego Fandorina. Bohater nie jest w stanie uchronić od zguby drogich mu osób – narzeczonej Lizy w Azazelu, asystenta Tulipanowa w Dekoratorze czy też słynnej petersburskiej femme fatale w Kochanku Śmierci.
I to właśnie ten niefart odróżnia Rosjanina od niezwyciężonych detektywów literatury brytyjskiej. Nie powstrzymuje go jednak od tego, by stanąć z nimi w szranki, jak chociażby z Holmesem w Uwięzionej w wieży.
A wyobraźcie sobie, co mogłoby wyniknąć ze zderzenia wszystkich tych wybitnych osobowości jednocześnie! Cóż, znając fantazję Akunina pewnie się jeszcze przekonamy.
1 A. Conan-Doyle, Studium w szkarłacie, tłum. T. Evert, Warszawa 1997, s. 17.
2 A. Christie, Tajemnicza historia w Styles,tłum. T. Dehnel, Wrocław 2012 , s. 13.
3 A. Ławrow, W otchłani Imatry, tłum. A. Papaj, Wrocław 2012, s. 61.
4 Ibidem s. 110.
5 B. Akunin, Azazel, tłum. J. Czech, Warszawa 2011, s. 138.